D e m o k r a c j a
Pojęcia wolności, równości i braterstwa są treścią demokracji, której formą jest uznanie za prawo to, co za "sprawiedliwe" uznała większość społeczeństwa. Pojęcia te są bardzo do siebie podobne ?, bo wychodzą z tego samego pnia duszy ludzkiej. Poczucie równości prawa do życia jest odwieczne i naruszała je dopiero przemoc. Wolność - to równość praw: jeszcze w XVII wieku określił ją Montesquieu, jako "spokojność umysłu, wynikająca z przeświadczenia o własnym bezpieczeństwie". Tłumaczył on, że "by się móc tą wolnością cieszyć na to trzeba takiej formy rządu, w której jeden obywatel nie potrzebowałby się obawiać drugiego". Pojęcie wolności nie może się więc przejawić w jednym tylko człowieku, w jego własnej duszy. Ono może się uzewnętrznić dopiero w stosunku do innych. Człowiek sam jeden czuje się nie wolnym, lecz jedynie osamotnionym, ludzie mogą być wolni i niewolni zawsze dopiero zależnie od stosunków, jaki ich wzajemnie łączy. Ich poczucia wolności i swobody nie narusza żadne ograniczenie, jeśli tylko obaj zgodnie nałożyli sobie pewne normy postępowania i jeśli są one wzajemne. Nie będzie wcale skrępowanie wolności, jeśli obie strony zobowiązały się jednakowo nie deptać sobie nawzajem po palcach, nie rabować swej energii i pracy, nie kraść jej owoców, nie szkodzić sobie i nie godzić na siebie. Ale stanie się to naruszeniem wolności, gdy te wszystkie ograniczenia mają obowiązywać tylko jedną stronę, a druga z tego czy innego powodu ma inne prawo, a więc przywilej - panowania, rozkazywania i korzystania z pracy drugiej.
Nie ma też dwóch wolności - politycznej i gospodarczej, - indywidualnej i społecznej - i tym bardziej nie ma ich czterech. Jest tylko jedna, która zasadza się zawsze na równości praw we wszystkich stosunkach ludzkich, zarówno pod względem równego wpływu obywateli na zarząd państwa i gminy, pod względem sposobu zaspokajania potrzeb materialnych, pod względem prawa kształcenia się i korzystania z kulturalnych urządzeń - jak i pod względem wypowiadania przekonań, słów, i myśli wszystkich obywateli.
Zasady "braterstwa" określił wreszcie jeszcze na kilkadziesiąt lat przed Chrystusem, aleksandryjski Żyd Hillel, mówiąc: "nie czyń bliźniemu swemu, czego nie chcesz, aby tobie czyniono"...
... Niestety zapominano o tym często, lecz mimo to, tych dążności do równości, wolności i braterstwa nie zdołało zdusić w duszy człowieka ani długowiekowe wywieranie przemocy, ani wychowywanie go w ciemnocie, ani tradycja i odradzało się ono w nim natychmiast, gdy tylko dochodził do odpowiedniego rozwoju kulturalnego. Poczucia te są bowiem przyrodzoną cechą istoty człowieka i tkwią w nim apriorycznie ... ... Demokracja - władztwo ludu - rządy ludu ! Tak, jak jest z całym szeregiem innych skrótów myślowych ... słowo demokracja nie odzwierciedla w swym brzmieniu jego treści. Istotą i cechą demokracji to nie są "rządy ludzi", gdyż już ze względu na technikę rządzenia, cały lud sam rządzić nie może i takie wielogłowe rządy są czymś niemożliwym. To też bez względu na nazwę i charakter rządów, rządzą zawsze poszczególne jednostki: książęta, królowie czy ministrowie. Tylko raz mogą być oni odpowiedzialni za swoje rządy przed całym ludem, którego wola i wyrok większości jest dla nich prawem i rządzą tak, by urzeczywistnić zasady równości praw dla wszystkich obywateli, wolności i braterstwa wśród nich, a wtedy ich rządy nazywają się rządami demokracji, albo o ich rządach i o usuwaniu ich od władzy decyduje sam władca i despota, absolutny monarcha czy dyktator, dla którego nakazem działania jest tylko jego własna wolność i jego wola, a więc samowola ...
... Mimo różnych systemów rządzenia, wszystkie rządy twierdziły jednak zawsze, że jedynym ich celem jest tylko "dobro ogólne" i szczęście rządzonych ...
... to jednak co jeden uważa za szczęście, drugi uważa za nieszczęście, - to co jeden uważa za dobre, drugi uważa za złe. Kto to więc ma rozstrzygnąć ? Król, wódz, a więc drugi człowiek, w którego duszy też nie ma innego jakiegoś absolutnego kryterium słuszności, jak tylko jego własne przeświadczenie i wola, czy też większość obywateli ? Które z tych przeświadczeń i która z tych wól ma decydować by nie zbłądzić ? Można by postawić zasadę, by decydowali o tym najlepsi i najmądrzejsi - elita. Tylko znowu wysuwa się zagadnienie: a kto ma rozstrzygnąć o tym, kto jest najlepszy i najmądrzejszy ? Każdy własną wolę uważa za najlepszą i najmądrzejszą, bez względu na to, czy staje ona w kolizji z wolami i przeświadczeniami innych. Trzeba więc wybrać jakieś kryterium, które by dawało możliwie największe prawdopodobieństwo słuszności decyzji. Za takie więc najlepsze kryterium słuszności i sprawiedliwości społecznej uznała demokracja decyzję i wolę większości, a zatem zsumowanie wszystkich wól i przeświadczeń widząc w nim najlepszą gwarancję słuszności wyroku. Najlepszą !- ale nie absolutną - tym bardziej, że może się ona przejawiać różnie, zależnie od tego co wzięło się za całość ... To też byłoby wielkim błędem twierdzić, że rozstrzygnięcie demokracji i wola większości była i będzie zawsze jedynym, niezawodnym sprawdzianem prawdy. Demokracja i jej metoda rozstrzygania o tym co jest złe a co dobre, co jest sprawiedliwe, a co sprzeczne z prawem niejednokrotnie błądziła też grubo i niejednokrotnie napewno będzie jeszcze błądzić. Ale czyż nie błądziły elitarne rządy i czy nie błądziła wola jednego człowieka. Czy nie było znacznie więcej wypadków złych rządów jednostkowych i czy nie było więcej błędów osobistych niż błędów popełnianych przez zbiorowisko ludzkie ?
Demokracja jako wyraz interesów i woli większości, jeśli popełni błąd, to z konieczności musi go jutro naprawić, zmienić "prawo” i pojęcie "sprawiedliwości", musi zmienić swoją decyzję; wola większości zejdzie z obranej wczoraj błędnie drogi, gdyż to leży w interesie większości. Ale tam, gdzie nie rozstrzyga demokracja, upór władcy, jego ambicja i przywiązanie do władcy może być nieraz silniejsze niż interes większości i zwycięży jego wola i upór, gdyż nie ma czynnika, który by ją zmienił i wyprostował, chyba tylko "rewolucja” uzewnętrzniająca odmienną wolę większości niż wola dyktatorskiej władzy ... Postęp, walka o wolność i dążenie do sprawiedliwości społecznej - a rewolucja, to są dwie różne rzeczy. Rewolucja to tylko metoda zmiany istniejących stosunków i rządów, przy pomocy pogwałcenia dotychczasowego prawa i może być zarówno wyrazem postępu, jak również wyrazem reakcji. Może ona być błogosławieństwem i przekleństwem ludzkości - zależnie od tego, czy dokona się w niej zmiana rządów na rządy większości czy rządy mniejszości ...
... Jedni z całą rozmyślnością starali się wmawiać, że dla mas demokracja nie przedstawia żadnego pozytywnego znaczenia i za cenę obiecanej miski soczewicy usiłowali wyłudzić zdobyte prawa wolnościowe. Inni zaś, wpatrzeni w wielkie konflikty społeczne, walcząc o usunięcie nędzy i bezrobocia, powoli zatracali świadomość o tym, że stopień wolności decyduje właśnie o stanie ekonomicznym społeczeństwa. Był czas, że wolność była najtańszym towarem na rynku. Tłumaczono obłudnie, że przy dzisiejszym niesłychanie skomplikowanym sposobie współżycia społeczeństwa wolność jest anachronizmem; że odebranie wolności mniej boli, niż odebranie chleba; że konsekwentnie przeprowadzona zasada wolności musi się skończyć uznaniem wolności do ... odebrania wolności innym.
Zapomniano, że ci co kwestionowali wartość wolności, sami dla siebie zatrzymywali ją w jak największych rozmiarach; że kto raz zdobędzie wolność, to wraz z nią zdobywa również chleb i na odwrót, kto traci wolność, traci również chleb - i że wreszcie wolność do odebrania, wolności drugiemu jest naruszeniem zasady równości prawa i może przejawić się tylko po jego zdeptaniu - jako wolność dla jednych, a niewola dla drugich.
Równocześnie wyśmiewano zasadę równości i wskazywano na naturalne różnice wśród ludzi, ich różne zdolności i upodobania tak, jak gdyby te wszystkie istniejące różnice, których nikt nigdy nie negował, mogły uzasadnić nierówność praw do życia. Ci, co tak zazdrośnie reklamują swe prawa z tytułu swej wyższości, zazwyczaj nie są najlepsi, najmądrzejsi i najsilniejsi, lecz najbardziej chciwi i obłudni. Człowiek mądry i głupi, silny i słaby, zdolny i niezdolny, ma jednakowe prawo do życia i prawo decydowania o swym losie. Niech "mądry" zada sobie trud przekonania "głupiego" słowem, a nie siłą fizyczną i batem ...
... Demokracja jest największym dobrem zarówno dla ludzkiej jednostki, jak i dla ludzkich społeczeństw, nie ma demokracji "rozbechtanej" i "kierowanej", - "liberalno-masońskiej" i "karnej", - “politycznej" i "gospodarczej", "formalnej" i "społecznej", "integralnej" i "mechanicznej". Jest tylko jedna: albo istnieje albo jej nie ma.
Istnieje wówczas, gdy cały lud, wszyscy jego członkowie mają możność przejawienia swej woli co do sposobu urządzenia państwa, gdy "społeczeństwo" szanuje "człowieka" i gdy wola większości staje sle prawem dla nich wszystkich.
A jeśli mimo to w demokracji ludzie nieraz też są nieszczęśliwi, to dlatego, że błądzą. Trzeba ich więc tylko uświadomić w błędzie i trzeba ich podnieść kulturalnie przez oświatę, przez naukę i przez samą politykę rządzenia.