Mowa o Nikoli Tesli, genialnym wynalazcy, urodzonym 10 lipca 1856 r. w serbskiej rodzinie na terenie ówczesnej Chorwacji. Tesla już od wczesnego dzieciństwa interesował się elektrycznością, w czasach jego młodości będącej dość świeżym wynalazkiem, i całe życie poświęcił pracom nad udoskonalaniem urządzeń wytwarzających i przesyłających prąd elektryczny. Przez całe życie dokonywał też obliczeń i konstruował - najczęściej w głowie - nowatorskie urządzenia, o dziesiątki (jeśli nie setki) lat wyprzedzające epokę, w jakiej przyszło mu żyć. Do dziś wiele jego wynalazków pozostaje niezrozumiałych bądź niewykorzystanych mimo ogromnego postępu techniki.
Tesla poszedł na studia inżynierskie na politechnice w Grazu a następnie w Pradze, skąd trafił do pracy w urzędzie telegraficznym w Budapeszcie. W 1882 r. wpadł na pomysł konstrukcji rotacyjnego silnika na prąd przemienny - wówczas nie stosowany, bowiem elektryczność opierała się na prądzie stałym. Wynalazek Tesli pozwolił z czasem nie tylko taniej niż dotychczas wytwarzać energię elektryczną, ale też przesyłać ją na dalekie odległości bez takich strat, jakie powstawały przy przesyłaniu prądu stałego.
Zainteresowanie wynalazkiem Tesli sprawiło, że przeniósł się on do Stanów Zjednoczonych, gdzie dostał pracę w elektrowniach Tomasza Edisona - Edison Electric Light Company. Edison zaproponował młodemu Tesli, że jeśli uda mu się poprawić o 50 proc. wydajność generowania prądu w jego elektrowniach, dostanie 50 tys. dolarów nagrody. W ciągu roku Tesla zrealizował ten cel i zaproponował Edisonowi, by jego elektrownie przeszły na prąd zmienny – gdyż cały czas tworzyły one prąd stały – co zwiększyłoby wydajność o kolejne 50 proc. Młody wynalazca nie został jednak wysłuchany przez starszego kolegę - prawdopodobnie dlatego, że Edison nie rozumiał zasad działania prądu zmiennego. Co gorsza, Edison wyrzucił Teslę z pracy, nie wypłacając mu obiecanej nagrody.
Tesla znalazł jednak pomoc ze strony innych przedsiębiorców i wkrótce założył własną elek¬trownię – Tesla Electric Light Company. Była to pierwsza elek¬trownia generująca prąd zmienny. W tym czasie zaprojektował też świetlówkę, silnik elektryczny, dostał patenty m.in. na dynama i transformatory do kompletnego systemu prądy zmiennego. Za¬zdrosny Edison rozpoczął kam¬panię przeciwko Tesli twierdząc, że prąd zmienny jest niebezpiecz¬ny dla ludzi, co nie było prawdą. Sukcesy Tesli (m.in. zdecydo¬wane zmniejszenie kosztów wy¬twarzania i przesyłania energii elektrycznej) sprawiły, że patent Tesli zakupiło przedsiębiorstwo General Electric, które następnie zmusiło Edisona do przestawienia jego elektrowni na prąd zmien¬ny. Dzisiaj wszyscy korzystamy z prądu zmiennego.
Energia z wody
Tymczasem funkcjonujący w nieustannej „burzy mózgu” Tesla opracowywał kolejne wy¬nalazki, mające zapewnić ludziom tańsze i bardziej dostępne źródła energii. W 1885 r. opracował tur¬binę wodną (na ten pomysł wpadł już w wieku 17 lat), która wy¬twarzała prąd zmienny z energii wody przepływającej w rzekach.
Aby urzeczywistnić swój po¬mysł, na największym wodospa¬dzie świata, Niagarze, wybudował elektrownię wodną, w której wyko¬rzystał generatory prądu zmiennego i transformator. Energię dostar-czały turbiny napędzane przez pęd wody. Z elektrowni tej udało mi się przesyłać prąd do oddalonego o 40 km miasteczka Buffalo.
W tym samym czasie Tesla, pra¬cujący we własnym laboratorium na Manhattanie, wynalazł cewkę wysokonapięciową wysyłającą bardzo silne fale elektromagne¬tyczne. Genialny naukowiec chciał opracować sposób na przesyłanie energii elektrycznej bez kabla. Jednocześnie wpadł na pomysł, że za pomocą tego urządzenia można przesyłać dźwięk. To wła¬śnie Tesla był faktycznym twórcą radia, a nie – jak się powszechnie uważa – włoski konstruktor, Guglielmo Marconi. Ten drugi ubiegł Teslę o dwa dni w zgłoszeniu pa¬tentu, dlatego wszystkie zasługi zostały przypisane Włochowi, któ¬ry za swój wynalazek został nagro¬dzony Nagrodą Nobla.
Tesla przez wiele lat procesował się w sądach o przyznanie mu pa¬tentu na radio. Na skutek długolet-nich procesów zbankrutował i po¬padł w nędzę. Dopiero po latach Marconi przyznał, że w pracach nad radiem wykorzystał wynalaz¬ki Tesli, w tym - cewkę elektro¬magnetyczną. Patent Sąd Najwyż¬szy USA przyznał Tesli dopiero w 1943 r. - już po jego śmierci.
Genialny wynalazca pracował też nad maszyną, którą można by sterować zdalnie za pomocą fal radiowych. Opatentował pilota ra¬diowego, a następnie skonstruował roboty, którymi z powodzeniem kierował za pośrednictwem tego pilota (maszynę kroczącą, maszy¬nę latającą i maszynę pływającą). Nie przypadkowo więc Teslę uwa¬ża się za prekursora współczesnej robotyki i automatyki.
Opisując swoje kolejne pomysły i wynalazki, w 1905 r. Tesla pi¬sał na łamach “Electrical World and Engineer” o tanim i prostym urządzeniu, „które każdy zmieści w kieszeni, będzie odbierać wiadomości ze świata albo dowolne inne. Cała Ziemia zostanie prze¬kształcona w jeden gigantyczny mózg”. Czyżby miał na myśli ko¬mórki i internet?
Od wczesnego dzieciństwa Tesla utrzymywał, że potrafi po¬dróżować w czasie i przestrzeni. W autobiograficznych wspomnie¬niach wydanych przez pismo “Electrical Experimenter” pisał, że wiele swoich projektów przy¬woził właśnie z tych podróży. Opowiadał też, że wiele wyna¬lazków wymyślił doświadczając owych iluzji - m.in. w ten sposób miał wpaść na swoje największe odkrycie, czyli wytwarzanie prą¬du zmiennego. Biograf Tesli, John O’Neill spisał wspomnienia geniu¬sza w książce „Prodigal Genius: The Life of Nikola Tesla”. W 1882 r. Tesla miał doznać iluminacji, w której cały kosmos objawił mu się jako symfonia prądów prze¬miennych. Pod wpływem tej wizji, Tesla „zapragnął skonstruować elektryczne harmonium, wytwa¬rzając wibracje o różnych często¬ściach, i miał nadzieję, że badając potem ich własności będzie w sta¬nie zrozumieć główny motyw ko¬smicznej symfonii”.
Wolna energia
Jedną z największych obsesji genialnego Serba było zapewnie¬nie ludzkości dostępu do taniej, a wręcz darmowej, i łatwo do¬stępnej energii. Genialny wyna¬lazca zakładał, że takie odkrycie zapewni dobrobyt całej ludzkości i wyeliminuje wojny.
W 1889 r. opatentował maszy¬nę dynamoelektryczną, opartą na jednobiegunowej prądnicy Michaela Faraday’a, którą to prądnicę udoskonalił, m.in. odwracając moment napędowy. W zamyśle Tesli, dzięki jego udoskonale¬niom, miała powstać samowy¬starczalna maszyna produkująca energię, swoiste „perpetum mobi¬le”. Mimo że maszyna ta – gdyby ostatecznie powstała – łamałaby znane dotychczas (!) prawa fizyki (np. zasadę zachowania energii), w drugiej połowie XX w. intere¬sowało się nią wielu naukowców, w tym wybitny fizyk Bruce De Palma (starszy brat słynnego re¬żysera Briana De Palmy), twórca tajemniczej N-machine.
Jednym z najsłynniejszych eks¬perymentów, mających na celu wytworzenie darmowej i dostęp¬nej energii, był ten przeprowa¬dzony w lipcu 1899 r. w Colorado Springs. Wtedy to, w zbudowa¬nym przez siebie laboratorium, Tesla zamknął obwód wielkiego oscylatora - miało to wprawić Ziemię w rezonans elektryczny. Wynalazca uważał, że w ten spo¬sób uda mu się „napompować” ogromną energię elektryczną do wnętrza Ziemi, a następnie każdy mieszkaniec naszego globu będzie ją mógł pobrać za pomocą proste¬go urządzenia - w dowolnym miej¬scu, za darmo i bez kabla. Ekspe¬ryment doprowadził jednak do wielkiego spięcia i pozbawił prą¬du całe Kolorado...
W 1901 r. Tesla opatentował „odbiornik wolnej energii” na¬zwany Aparatem do Wykorzy¬stywania Energii Promienistej. Aparat miał odbierać energię ze Słońca i promieniowania kosmicz¬nego. Mały temu służyć dwie spe¬cjalnie skonstruowane anteny. W zaawansowanych pracach nad wynalazkiem przeszkodził jednak wybuch II wojny światowej.
Oczywiście, Tesla wcześniej próbował udowodnić swoje teorie. W tym celu skonstruował urządzenie składające się z dwóch metalowych płytek pokrytych izo¬latorem, połączonych przewodami z kondensatorem. Po umieszczeniu płytek na różnych wysokościach na wyprowadzeniach kondensato¬ra dawało się zmierzyć napięcie, choć do dziś nie bardzo wiadomo, skąd miałoby ono pochodzić.
Mówiąc o powszechnie dostęp¬nej i darmowej energii, Tesla wspominał o polu otaczającym Ziemię i mogącym być wykorzy¬stywanym bez przeszkód, za dar¬mo i w dowolnym miejscu jako źródło energii. Najprawdopodob¬niej miał on na myśli pole magne¬tyczne Ziemi.
Ponad trzydzieści lat później Tesla twierdził, że udało mu się ujarzmić promienie kosmiczne, które miały służyć jako napęd.
Utracone wynalazki
Pole magnetyczne Ziemi jest elektromagnesem. Jak wiadomo, Ziemia obraca się wokół własnej osi z jednakową prędkością - dzia¬ła jak cewka, przez którą płynie prąd elektryczny. Ziemię można więc porównać do gigantycznej prądnicy z dwoma biegunami (północnym i południowym). Pole magnetyczne Ziemi pozostaje jed¬nak jednym z najmniej poznanych zjawisk. Może takie właśnie źró¬dło energii miał na myśli Tesla?
Pech i niepowodzenia nie opusz¬czały jednak genialnego wynalaz¬cy. Od początku miał on problemy ze znalezieniem sponsorów dla swoich dalekosiężnych, ale i dość kosztownych, eksperymentów. Potencjalni inwestorzy nastawie¬ni byli bowiem na szybkie efekty, a co za tym idzie - szybki zysk. Nie zyskał uznania wynaleziony przez niego silnik elektryczny zasilany dwufazowym prądem zmiennym, a więc napęd, który nie potrzebo¬wał benzyny czy ropy. Taki wy¬nalazek z pewnością stanowiłby poważne zagrożenie dla zysków koncernów paliwowych. Być może z tych powodów do dzisiaj wiele wynalazków Tesli nie zostało osta¬tecznie zrealizowanych.
Trudność w realizacji pomy¬słów Tesli wynikała również stąd, iż zaledwie niewielką część z nich opisał i opatentował, zaś większość miał po prostu w głowie. Znaczna część jego opracowanych i opisanych pomysłów bezpowrotnie przepadła podczas pożaru jego no¬wojorskiego laboratorium w 1895 r.
Do końca życia Tesla opaten¬tował ponad 1200 wynalazków, podobno drugie tyle nie zdążył opatentować, zaś tyle samo miał mieć jeszcze w głowie.
W 1906 r. Tesla - z powodu ro¬snących długów i niewypłacalno¬ści - zmuszony był sprzedać swoje kolejne laboratorium, w Colorado j Springs.
Prąd dla wszystkich
Jednej z głównych idei swojego życia - wynalezienia i opracowania źródła darmowej energii dla całej ludzkości - Tesla nie ograniczał wyłącznie do prądu zasilającego domy czy fabryki. Jednym z jego pomysłów był samowystarczalny silnik elektryczny do samochodów.
Prototyp takiego silnika Tesla testował w fabryce samochodów Pierce Arrow w Buffalo w 1931 r. Eksperyment ów - opisywany sze¬roko przez ówczesną prasę - nie tylko zadziwił obserwatorów, ale też ściągnął gromy na głowę ge¬nialnego wynalazcy.
Tesla zabrał się do szybkiej przebudowy, przygotowanego wcześniej, testowanego samo¬chodu - silnik został podłączony do sprzęgła i skrzyni biegów, ale przewody zasilające silnik zosta¬ły odłączone od źródła zasilania.
W najbliższym sklepie ze sprzę¬tem radiowym Tesla kupił lampy elektronowe, przewody i oporniki, po czym zbudował z nich obwód. Wszystko umieścił w niewielkim pudełku kartonowym i podłączył je do silnika. Z pudełka wyciągnął następnie dwa pręty. Usiadł za kierownicą i ruszył - samochód osiągnął niesamowitą, jak na ówczesne czasy, prędkość 145 km na godzinę.
„Tesla jeździł tym samochodem cały tydzień. Dziennikarze biegali za nim i bezskutecznie próbowali dowiedzieć się, skąd pochodzi prąd, którym zasilany jest motor. Kiedy go o to pytali, wynalazca odpowiadał, że z otaczającego nas eteru. Taka odpowiedź nie mogła c zadowolić dziennikarzy, napisali więc, że Tesla zwariował i że jest w zmowie ze złowrogimi siłami wszechświata. Wynalazca wściekł się nie na żarty. Zabrał swoje pudełko z przedniego siedzenia i pojechał pociągiem do Nowego Jorku. Nigdy więcej nie wspominał o tym doświadczeniu. Eksperymenty z silnikiem elektrycz¬nym w samochodach przerwał wielki kryzys lat trzydziestych” (Gabriel Maciejewski, Geniusz gromowładny, 29 grudnia 2006 r., portal o2.pl).
Niektórzy przypuszczają, że w eksperymencie z „samonapędzającym się” samochodem pomogła Tesli umiejętność wykorzystania pola elektromagnetycznego Ziemi.
Promienie śmierci
Genialnemu Tesli od dawna nie pomagał fakt, że przez oto¬czenie uważany był za dziwa¬ka i ekscentryka, opanowanego przez nerwicę natręctw i różnego rodzaju - niezrozumiałe dla pospo¬litego otoczenia - obsesje. Nie da się ukryć, że miał on trudny cha¬rakter, skupiony był bowiem nie¬ustannie na obmyślaniu i opraco¬wywaniu kolejnych wynalazków. Robił to niejako mechanicznie, zmuszony przez swój genialny mózg do bezustannej pracy umy¬słowej. Ale oddalało go to od ludzi.
Niezrozumienie ze strony oto¬czenia tylko potęgowało jego in- trowertyczność i oderwanie od problemów codzienności, a na¬wet pogardę dla tych, którzy nie nadążali za jego umysłem. Mimo iż z całą pewnością był jednym z największych geniuszy w dzie¬jach ludzkości, znaczną część ży¬cia spędził w biedzie i izolacji od innych ludzi.
Trzy lata po niesamowitym eksperymencie z „samonapędzającym się” samochodem, Tesla ogłosił swój kolejny wynalazek - „promienie śmierci”, czyli nowej broni o straszliwej mocy, która – w jego zamyśle – mogłaby zapo¬biec wojnom, bowiem jej użycie nie miałoby sensu, bo mogłoby doprowadzić do zniszczenia Zie¬mi. Chodziło o pewien rodzaj fal dźwiękowych, niewidzialnych dla ludzkiego oka, ale siejących ogromne zniszczenie.
Tesla twierdził, że za pomocą tej nowej broni można zniszczyć sa¬molot wroga z odległości 600 km, albo całą armię liczącą milion żoł¬nierzy. Skonstruował on nadajnik, którego moc wynosiła 100 mld watów (równowartość 10 min ton trotylu). Do dzisiaj jest to niewy¬obrażalna moc. Oczywiście, mało kto wierzył w owe rewelacje...
Tesla prawdopodobnie już dużo wcześniej opracowywał podobny nadajnik. W jednym z wywiadów prasowych, udzielonych w kwiet¬niu 1908 r. serbski wynalazca przekonywał, że skonstruował maszynę, która jest w stanie zniszczyć dowolne miejsce na Ziemi. Dwa miesiące po tym wy¬wiadzie doszło do - niewyjaśnio¬nej do dzisiaj - słynnej katastrofy (eksplozji) tunguskiej na Syberii, q której spowodowanie podejrze¬wa się uderzenie meteorytu, choć do dziś nie ma na to przekonują¬cych dowodów.
Niewyjaśniona katastrofa na Syberii
30 czerwca 1908 r. doszło do ogromnej eksplozji na Syberii, nie¬daleko jeziora Bajkał (najgłębsze¬go jeziora na świecie). Tajemnicza eksplozja była widziana w promie¬niu 1500 km i słyszana w promie¬niu 4500 km. Ówczesne sejsmo¬grafy na całej Ziemi odnotowały drgania spowodowane przez tę katastrofę, zaś radzieckie magnetomerty (przyrządy służące do pomiaru wielkości, kierunku oraz zmian pola magnetycznego Ziemi) pokazywały wytworzenie się w re¬jonie wybuchu czegoś w rodzaju drugiego bieguna północnego.
Do dzisiaj, mimo stu lat badań nad tym zjawiskiem, nie ma ostatecznej pewności, co tak naprawdę wywo¬łało ową słynną katastrofę. Oficjal¬nie mówi się o uderzeniu sporego meteorytu i właśnie owo kosmiczne zderzenie obwinia się o spowodowa¬nie tych niesamowitych zniszczeń. Problem w tym, że do czasów dzisiej¬szych nie udało się odnaleźć nie tylko owego meteorytu ani jego szczątków, ale też krateru, jaki takie uderzenie powinno było spowodować.
Niektórzy podejrzewają, iż fak¬tycznym źródłem słynnej katastro¬fy tunguskiej było testowanie w tym czasie - a oznajmione we wspomnia¬nym wywiadzie - przez Teslę jego śmiercionośnego urządzenia, prze¬syłającego niszczące fale radiowe na ogromne odległości.
Podczas jednej z niedawnych ekspedycji naukowych - w 2007 r. - wysunięto przypuszczenie, jako¬by poszukiwany od niemal wieku meteoryt miał upaść na dno Jezio¬ra Czeko. Właśnie owo jezioro - nie istniejące na mapach sprzed 90. lat XIX w - miało być dowodem krate¬ru, wyżłobionego upadkiem meteo¬ru. Mimo dokładnych badań, szybko podważono i te hipotezy - wokół je¬ziora rosną bowiem ponad stuletnie drzewa, które nie miałyby prawa tam istnieć w przypadku uderzenia najmniejszego meteoru w 1908 r....
W 2008 r. ekipa naukowców z Bolonii miała dokonać wierceń pod dnem jeziora Czeko - nie istniejącym, wedle informacji, przed końcem XX w. Badania włoskich naukowców miały ostatecznie potwierdzić bądź wykluczyć hi¬potezę o uderzeniu meteorytu na Syberii w 1908 r.
Zapewne jeszcze wiele lat po¬czekamy na ostateczne wyjaśnie¬nie zagadki katastrofy tunguskiej, podobnie jak i na zrozumienie i zastosowanie wielu wynalazków przekazanych nam przez Nikola Teslę w jego zapiskach.
Genialny wizjoner
„Nie ma natomiast wątpliwo¬ści, że obdarzony zadziwiającym instynktem Tesla przewidział m.in. istnienie promieniowania kosmicznego (przypuszczenie potwierdził potem Teodor Wulf), sztucznej promieniotwórczości (przed Marią Curie-Skłodowską), mikroskopu elektronowego (za¬nim Ernst Ruska i Maks Knoll skonstruowali pierwszy egzem¬plarz) oraz - jak przystało na ge¬niusza - jeszcze przed Wilhelmem Roentgenem wykonywał zdjęcia zwane potem rentgenowskimi” („Polityka” nr 51-52/2006).
Mimo wspaniałych wynalaz¬ków i zarejestrowanych paten¬tów - z naszej obecnej perspek¬tywy, a pewnie i z perspektywy następnych pokoleń - Nikola Tesla wiódł ciężki żywot. Niezro¬zumiany przez współczesnych mu naukowców i otoczenie, nie potrafiący przemienić swojego geniuszu na pieniądze (cecha wielu geniuszy) stopniowo po¬padał w nędzę i zapomnienie. Zdaje się, że dziś jedynym kra¬jem, który docenia i stara się wykorzystywać jego genialne wynalazki, są Stany Zjednoczo¬ne, gdzie Tesla spędził więk¬szość swojego życia i dokonał największych odkryć.
Z czasem Tesla pogrążał się w pro¬blemach finansowych. Stopniowo przeprowadzał się do coraz tańszych hoteli - nigdy się nie ożenił i nie założył rodziny, bo przeszkadzałoby to w rozwoju jego niewątpliwego geniuszu. Na początku lat 30. XX w. zamieszkał w hotelu New Yorker.
Współcześni mu, nie mogąc zrozumieć wagi jego odkryć i nie nadążając za jego myślą, mieli go przede wszystkim za dziwaka. Od dawna unikał on ludzi i nie podawał nikomu ręki w obawie przed zarazkami. Nie przeszkadzało mu to jednak co¬dziennie karmić gołębi - z czasem został zapamiętany jako starszy pan obsiadnięty codziennie przez stado gołębi w Central Parku. Karmił go¬łębie, a jednocześnie obmyślał swo¬je kolejne genialne wynalazki.
Niezrozumienie i obcość (głupo¬ta?) otoczenia już pod koniec XIX w. doprowadził go do głębokiej depresji, którą przełamywał jedynie obsesyjnym dążeniem do realizacji swoich naukowych wizji. Od depre¬sji - prawdopodobnie - nie uwolnił się jednak do końca swojego życia.
Niezrozumiany geniusz
Wiele razy naraził się zarówno współczesnym sobie naukowcom, jak i dziennikarzom. W1923 r. ogło¬sił on bowiem, że odbiera pozaz¬iemskie sygnały, które oceniał jako dowód życia na Marsie. Dopiero w 1996 r. naukowcom udało się usta¬lić, iż sygnały, na które powoływał się Tesla, w istocie były natural-nymi sygnałami z Jowisza, ale nie mającymi w sobie nic magicznego. Niemniej Tesla potrafił je odbierać...
Od wczesnej młodości Tesla miał skrąjnie wyostrzone zmysły, na sku¬tek czego cierpiał w życiu codzien-nym. Cierpiał on katusze słysząc najmniejszy dźwięk, np. brzęczenie muchy czy szelest kartek książki. Nie mógł zasnąć z powodu trzeszczenia materaca, na którym spał, więc skonstruował do niego wyci¬szające dźwięki i drgania amorty¬zatory. Znany też był z innych na¬tręctw i obsesji - obliczał w pamięci wagę i objętość posiłków zanim za¬czął jeść, i głównie dlatego jadał sa¬motnie. Obsesyjnie dbał o higienę, bojąc się zarazków - nie podawał ręki ludziom, a ręczników do kąpie¬li używał tylko raz. Brzydził się do¬tykania ludzkich włosów i dostawał mdłości na widok pereł.
Wizjoner ludzkości
Europa zapomniała o genial¬nym Serbie, Nikoli Tesli. Oddała go Stanom Zjednoczonym, gdzie dokonał on swoich największych odkryć. Tak więc to władze Sta¬nów Zjednoczonych zachowały dla siebie do dzisiaj ogromną część odkryć Tesli. Odkryć, wybiegają¬cych o dziesiątki lub setki lat wo¬bec jego potomnych, a najpewniej i wobec obecnych pokoleń.
Nikola Tesla zmarł - prawdopo¬dobnie na zawal serca - oficjalnie 6 stycznia (faktycznie między 5. a 8. stycznia) 1943 r. w apartamencie nr 3327 hotelu New Yorker w Nowym Jorku. Wkrótce po jego śmierci, do zajmowanego przez niego pokoju wtargnęła specjalna grupa FBI, zagarniając dla siebie wszystkie znalezione w owym pokoju notatki i projekty Tesli. Wiele z nich utrzy¬mywane jest w tajemnicy do dzisiaj.
Niekiedy osobę, dokonania, wizje i osobowość Nikola Tesli porównuje się do innego geniusza obecnej cy¬wilizacji - Leonardo da Vinci. Jeden i drugi był niespotykanym wizjone¬rem swojej epoki, podobnie przez ową epokę niezrozumianym i nie w pełni docenionym. Zarówno Tesla, jak i da Vinci, całe swoje życie two¬rzyli z wewnętrznego przymusu - nie z chęci zysku czy sławy, ale po to, by uczynić nasz świat lepszym.
Małgorzata Ostrowska