Reforma nie zaczęła się od Balcerowicza
Gdy w 1989 r. premier Mazowiecki zapowiedział, że jego rząd skończy z systemem centralnego planowania, nie wiedział, że go już nie ma
Prof. Zdzisław Sadowski – honorowy prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, współautor reform gospodarczych w latach 80.
Rozmawia
Krzysztof PilawskiPanie profesorze, jeśli dziś mówi się o reformach, nikt nie odnosi ich do okresu wcześniejszego niż reforma Leszka Balcerowicza. Tymczasem pan już w 1981 r. został zastępcą pełnomocnika rządu ds. reformy gospodarczej. Skąd się wziął ten urząd?
– Drogę do niego utorował wybuch „Solidarności”, ale w Polsce była silna tradycja myślenia o reformie systemowej, już kilka razy próbowano ją wprowadzić. W 1980 r. powstało szerokie forum dyskusyjne, nazwane Partyjno-Rządową Komisją ds. Reformy Gospodarczej. A pod wpływem wydarzeń roku 1981 władze państwowe na serio uznały, że najwyższy czas dokonać głębokich zmian w systemie gospodarczym.
W jakim kierunku?
– Dla rządzących stało się wówczas jasne, że system nakazowo-rozdzielczy, system centralnego planowania, a właściwie centralnego zarządzania, nie zdaje egzaminu. Ekonomiści wiedzieli to od dawna, w ich środowisku idea reformowania gospodarki w kierunku systemu sprawnie działającego, czyli rynkowego, była stale obecna. Utworzona w 1957 r. przez Sejm Rada Ekonomiczna z Oskarem Langem, Czesławem Bobrowskim, Michałem Kaleckim i Edwardem Lipińskim wystąpiła z koncepcją reformy gospodarczej, która była zbieżna z wysuwanymi wówczas w zakładach pracy hasłami zwiększenia roli samorządów, kierowania się zasadą rentowności. Chodziło o nadanie przedsiębiorstwom większej samodzielności w – jak wtedy mówiono – realizowaniu zadań planowych. Rada Ekonomiczna zdawała sobie sprawę, że system planowania jest święty i nie może go podważać. Jej koncepcje miały więc z konieczności charakter ograniczony. Ta wczesna próba reformy z okresu Władysława Gomułki nie mogła więc się udać, systemu nakazowo-rozdzielczego nie dało się pogodzić z samodzielnością przedsiębiorstw. Samorządom załogi też nie można było zapewnić odpowiednich warunków działania wobec silnej pozycji dominujących w przedsiębiorstwach komitetów PZPR.
Edward Gierek nie wrócił do reformy samorządowej.
– We wczesnej fazie dekady Gierka została przygotowana przez władze i wprowadzona w życie tzw. reforma WOG-owska. Po wcześniejszym nieudanym doświadczeniu uznano, że samodzielność należy dać nie przedsiębiorstwom, lecz zjednoczeniom gałęziowym, które nazwano wielkimi organizacjami gospodarczymi. Ta reforma nie powiodła się z innego powodu niż poprzednia – WOG stały się monopolami branżowymi, co nie pozwoliło na uruchomienie konkurencji, a więc nie stworzyło podstaw gospodarki rynkowej.
Trzy S i kartki
Po 1980 r. idea samorządu znowu odżyła.– Tak. Komisja ds. Reformy Gospodarczej przygotowała ważny projekt, „Podstawowe założenia reformy gospodarczej”. Przewidywał on oparcie gospodarki na samodzielnych przedsiębiorstwach i dostosowanie do nich struktury organów administracji rządowej – przez znaczne ograniczenie roli ministerstw i urzędów centralnych. 25 września 1981 r. Sejm uchwalił dwie fundamentalne dla reformy ustawy: o przedsiębiorstwach państwowych i samorządzie załogi przedsiębiorstwa państwowego. Nieco wcześniej Sejm powołał nowy urząd – Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Gospodarczej. Na jego czele stanął prof. Władysław Baka. Zostałem jego zastępcą. Wydawało się, że m.in. dzięki dobremu rozpoznaniu przyczyn niepowodzenia poprzednich prób powstaje odpowiedni grunt do przeprowadzenia głębokich reform gospodarczych opartych na zasadzie trzech S – samodzielności, samofinansowania i samorządności przedsiębiorstw.