(...) punkt czwarty, że jedną z najważniejszych przyczyn, iż rozmyślanie o modelu lepszego społeczeństwa nie jest dzisiaj w modzie i mało kto się do tego kwapi, wynika stąd, że w podświadomości ciągle tkwi stare wyobrażenie o tym, co kieruje losami świata(...)
(...) Co więc znaczy dziś „być na lewicy”? Są dwa szeroko przyjęte, i oba złe, sposoby.
Jeden to zgoda na „porządek dnia” ustalany przez prawicę – z dołączeniem obietnicy, że „my to zrobimy lepiej” (...)
(...) Drugi sposób, w jaki próbuje się konstruować lewicę, to tak zwana „tęczowa koalicja”. Zakłada się w tej koncepcji, że jeśli się zgromadzi pod jednym parasolem wszystkich niezadowolonych, bez względu na to, co im doskwiera a więc na powód ich zadowolenia, powstanie potężna siła polityczna (...)
(...) Lewica nie ma dziś niestety śmiałości powiedzieć otwarcie swym współobywatelom, w tym także i własnemu elektoratowi, że stoją oni jak i cała reszta ludzkiego rodu przed zadaniem powtórzenia wielkiego dokonania naszych przodków z ery narodo-budownictwa; tyle, że dokonać im jego przyjdzie na nieporównanie większą, bo planetarnie-ludzkościową, skalę. Brak jej cnót odwagi, uporu, i niewiędnącej nadziei, w które to cnoty jej przodkowie, na szczęście dla nich i reszty ludzkości, wyposażeni byli wbród (... )
(...)Na zakończenie osobista refleksja.
Chwilami czuję się tak, jak musieli się czuć pierwsi socjaliści z XIX wieku. Byli w drobnej mniejszości, na marginesie politycznego życia, o wygrywaniu wyborów, a często-gęsto i o samym udziale w wyborach, nie mieli co marzyć; co rozważniejsi wśród nich stawiali na „pracę u podstaw” do której zakasując rękawy z energią się zabierali - na oświatę i propagandę, budzenie sumień i niekończące się debaty z pospolitym rozsądkiem, jak i przez budowanie gdzie i jak się da kolejnych przyczółków mostowych dla przyszłości (...).