„Polityka nasza dąży niezłomnie do utorowania ludowi drogi do władzy, bo lud jest w narodzie olbrzymią większością 

i reprezentuje pracę i potęgę idealną. Kto trzyma z ludem, ten stanie obok nas do pracy, do walki, do budowania Polski! ..." 

                                                                                                                        Z przemówienia Ignacego Daszyńskiego wygłoszonego w Lublinie w dn.10.11.1918 r. 
 
                               STOWARZYSZENIE imienia IGNACEGO DASZYŃSKIEGO

Dylematy lewicy


<<< [ 1 ] [ 2 ] [ 3 ] [ 4 ] [ 5 ] [ 6 ] [ 7 ] [ 8 ] [ 9 ] [ 10 ] [ 11 ] [ 12 ] [ 13 ]  [ 14 ] [ 15 ] [ 16 ] [ 17
[ 18 ] [ 19 ] [ 20 ] [ 21 ] [ 22 ]   >>> 
Jarosław Dobrzański: NIEDOKONCZONY SPÓR O POLSKĘ 

O realizmie politycznym Andrzeja Walickiego
   Ponad trzy dekady temu, w obliczu upadku pierwszej Solidarności, w londyńskim „Aneksie” redagowanym przez Aleksandra Smolara pojawił się nietypowy dla emigracyjnej publicystyki tekst, będący zarazem próbą oceny przyczyn porażki Solidarności, jak i rozrachunkiem z głównym nurtem antysystemowej opozycji wobec władz PRL[1]. Tekst nietypowy w tym sensie, że do tej pory pisma emigracyjne stosowały nadzwyczajną taryfę ulgową wobec krajowej opozycji, przyjmując, że wszelka krytyka oznacza jej osłabianie i jest korzystna dla władzy, równa się więc zdradzie interesów społecznych i narodowych. (...)
Od totalitaryzmu do autorytaryzmu
   Autor tego wyjątkowego tekstu, historyk idei prof. Andrzej Walicki, wychodził z założenia, że jedyna możliwa strategia pożądanych przemian idących w kierunku poszerzenia zakresu wolności w Polsce musiałaby uwzględniać, z uwagi na realia polityczne i uwarunkowania międzynarodowe, jakiś rodzaj kohabitacji i współpracy z władzą państwową, a dokładniej z jej frakcją reformistyczną, co w praktyce oznaczało warunkowe uznanie państwa i władz PRL przez opozycję. 
   Odrębność jego wizji politycznej od wizji dominującej w środowisku intelektualnym bliskim autorowi dała o sobie znać jeszcze w latach 50. W odróżnieniu od rewizjonistów, którzy w okresie destalinizacji wystąpili z programem budowy socjalizmu bez wypaczeń, Walicki, który marksistą nie był, nie uważał, by pożądane zmiany musiały się odwoływać do ideologii marksistowskiej w jej humanistycznej wersji. Inaczej niż rewizjoniści, którzy liczyli na reformy poprzez zreformowany system (demokratyczny socjalizm), Walicki stawiał na reformy poprzez zreformowanych ludzi władzy. (...)
   Bardziej zależało mu na ograniczeniu władzy partii nad społeczeństwem, na zwiększeniu jego swobód – osobistych, kulturalnych, intelektualnych – niż na jakkolwiek rozumianym dzieleniu się władzą czy udziale społeczeństwa we władzy. (...)
   Można więc powiedzieć, że wizja Walickiego była propozycją zrobienia kolejnego, po odwilży, kroku na drodze detotalitaryzacji ustroju. Chodziło nie o reformowanie socjalizmu i szukanie humanistycznej wersji marksizmu, ale o osłabianie znaczenia ideologii, poszerzanie zakresów wolności jednostki i zwiększanie autonomii Polski wobec Kremla, za cenę zaakceptowania ograniczeń wynikających z położenia Polski i zrozumiałych w kategoriach realizmu politycznego. Uwarunkowania te oznaczały, że władza polityczna nadal będzie spoczywać w rękach aparatu partyjnego, ale będzie ona ograniczona; że nadal będzie to system autorytarny i niedemokratyczny, ale już nie totalitarny, nie wszechwładny. (...)
   Autor uważał, że Moskwa mogłaby uznać taką ewolucję za korzystną także z jej punktu widzenia i zaakceptować ją. Władza w podporządkowanym jej państwie byłaby oparta już nie na strachu i terrorze, ale na warunkowym przyzwoleniu społeczeństwa. Legitymizowałaby się więc nie tyle przymusem i ideologią, ile swego rodzaju umową społeczną, a to byłaby zmiana fundamentalna. Nie tylko umocniłoby to podstawy jej wewnętrznej stabilności. Podniósłby się także prestiż międzynarodowy, i to nie wyłącznie tej władzy, ale całej konstrukcji państw skupionych wokół ZSRR. (...)
   ,,, Polska Ludowa nie przestałaby więc być państwem o ograniczonej suwerenności zewnętrznej, ale stałaby się mniej radziecka, bardziej polska i bardziej obywatelska. Poodwilżowy etap ewolucji politycznej PRL przybrał przecież kształt bardzo podobny do tego wyobrażenia. (...)
Mit niereformowalnego komunizmu
   Obiegowa opinia utrzymuje, że popaździernikowa odwilż wypłynęła na fali rewizjonizmu, która przetoczyła się przez polskie uniwersytety i środowiska intelektualistów. Walicki odwraca tę zależność. Rewizjonizm stał się możliwy dzięki polityce liberalizacji, którą przyniosły odwilż i swego rodzaju wewnętrzna dekomunizacja ustroju przeprowadzona przez partię. (...)
   Tymczasem w latach 70. i 80. w kręgach intelektualistów nastawionych opozycyjnie do realnego socjalizmu w Polsce zaczęła przeważać myśl, że jedyną drogą do zmian jest stała presja na system, izolowanie go, kompromitowanie jego działań i ludzi i ostateczne obalenie go lub wywołanie jego upadku. Założenia te kłóciły się zarówno z logiką systemu, jak i z doświadczeniem i faktami. Z tymi założeniami podjął polemikę Walicki.
Deficyt racjonalizmu
   ... W wymiarze bezpośredniego kontekstu historycznego kwestia podjęta przez Walickiego dotyczyła rozrachunku z Solidarnością. Polska właśnie przeszła przez burzliwą fazę swojej najnowszej historii – półtoraroczny „karnawał Solidarności” i zamykający ten okres stan wojenny. W szerszym kontekście, wychodząc poza najnowsze wydarzenia, dyskusja stawiała problem uczenia się wspólnoty obywatelskiej z własnych doświadczeń i powtarzalności czy też utrwalania się pewnych zachowań i kosztownych błędów w polskiej mentalności politycznej.
   Jeśli dziś warto powrócić do tych sporów, to właśnie z powodu wyraźnej w naszych powojennych dziejach tendencji do bezkrytycznego powtarzania utrwalonych reakcji i mentalnych klisz, które nie pozwalają refleksji politycznej uwolnić się od ucieczki od racjonalizmu... Esej Walickiego warto przeczytać razem z wydanym właśnie obszernym tomem jego korespondencji z Kołakowskim. Listom, pisanym w ciągu 50 lat, towarzyszy komentarz Walickiego, stanowiący wraz z korespondencją bogate źródło wiedzy o losach polskiej inteligencji i jej zaplątaniu w politykę[2].
Niepoprawna politycznie krytyka Solidarności
   ... Autor opierał swój wywód na zgodnym ze stanem faktycznym twierdzeniu, że pomimo oczywistego ograniczenia suwerenności PRL sam fakt posiadania państwa, nawet wadliwego, stanowi wartość, dzięki której można osiągać pewne istotne dla narodu cele. (...)
   ... Sympatia autora, który nigdy nie był komunistą, była po stronie opozycji. Jednak jego krytycyzm, oparty na solidnej, spójnej logicznie argumentacji historyczno-politycznej, tak bardzo uderzał w zakorzenione w niej uprzedzenia i nawyki myślowe, że uznany został za wrogi atak z zewnątrz, któremu należy dać przykładny odpór.
   Oponenci Walickiego nie byli w stanie spojrzeć na rzeczywistość w zaproponowany przez niego sposób. Nie potrafili nawet zaakceptować zakładanego przezeń minimalnego warunku merytorycznej dyskusji, jakim było odrzucenie postrzegania PRL jako absolutnego zła, niezdolnego do najmniejszej pozytywnej metamorfozy. Walicki bez ogródek pisał, że PRL, choć nie jest państwem naszych marzeń, jest czymś więcej niż autonomią i „lepsza taka państwowość niż żadna”. (...)
   ... Tymczasem wedle dominującego przekazu opozycji tak ograniczona suwerenność sprawiała, że władza ta nie mogła być uznana za naszą, lecz jedynie za władzę wypełniającą wolę obcych, a wobec tej nieusuwalnej ułomności władzy wszystkich Polaków nadal obowiązywał kodeks patriotyczny z okresu przedpaństwowego istnienia narodu, w szczególności postawa moralno-politycznej negacji władzy, czyli niepisany kodeks honorowy uświęcony romantyczną tradycją powstańczą. W tym świetle każda współpraca z władzą była kolaboracją i zdradą.
PRL bez idealizacji i demonizacji
   Walicki widział to inaczej. Potwierdzał, że przy istniejących uwarunkowaniach międzynarodowych – dominacji ZSRR w jego strefie wpływów w Europie Wschodniej – autonomia społeczeństwa polskiego była nikła. Jednak zakres autonomii nie w pełni suwerennej władzy był znaczny. I właśnie dzięki temu możliwe były wszystkie odrębności tak bardzo wyróżniające PRL na tle innych państw podległych ZSRR. (...)
   Walicki nie był więc naiwnym apologetą PRL[3]. Zdawał sobie sprawę ze złożoności przyczyn zaistniałej sytuacji i tego, że wina – jeśli mówić w kategoriach odpowiedzialności moralnej – nie leżała po jednej stronie. 
   ... Nie chcąc legitymizować władzy oddolną współpracą, opozycja wtrącała ją w objęcia oportunistów i cynicznych karierowiczów. Był to więc kolejny przykład niezdolności Polaków do dogadania się i samozorganizowania w struktury państwa.
Oryginalność „Kisiela”
   Stefan Kisielewski pisał, że zawsze dziwiła go nieadekwatna do realiów postawa niektórych środowisk inteligenckich i młodzieży wobec władzy – pryncypialna wrogość i prowokacja po odwilży 1956 r. i niemalże uległość w czasach prawdziwego terroru, kiedy intensywność niechęci wobec reżimu była znacznie mniejsza. Władysław Gomułka widział to podobnie... Gomułka być może jako pierwszy – wiele lat przed powstaniem KOR i Solidarności – dostrzegł ten paradoks, że wraz z postępującą liberalizacją ustroju w PRL narastała kontestacja władzy przez elity intelektualne i inteligencję.
   Tendencja ta nabrała w końcu znamion patologii, jeśli uwzględnić fakt, że proces potępiania w czambuł PRL nigdy nie ustał ani nie zwolnił. Dziś, prawie 30 lat od upadku PRL, antypeerelizm sięga zenitu. Komunizm umarł, za to antykomunizm okazał się – jak Lenin – wiecznie żywy. Zabalsamowana nienawiścią do PRL pisowska władza stała się żywym mauzoleum antykomunizmu. (...)
   ... Autorem apologii „pana Walickiego” był Stefan Kisielewski. Mistrz filozofii politycznej zdrowego rozsądku okazał się jedynym sprawiedliwym. Reszta adwersarzy nie sprostała intelektualnie debacie, poprzestając na filipikach, drwinach, uproszczeniach i demagogii. (...)
Mitologia pierwszej Solidarności
   Wbrew obowiązującej do dziś oficjalnej wersji historii Walicki pokazał, że Solidarność nie była ruchem wyzwolenia narodowego sięgającym do tradycji romantycznych. Traktowała ona tę narrację historyczną i cały sztafaż polskiego patriotyzmu cynicznie i instrumentalnie, jako taran do walenia we wroga – PRL – i narzędzie do podważania jej legitymizmu... Dziś, po prawie trzech dziesięcioleciach państwowej mitologizacji tego ruchu, posługujemy się tak dalece zafałszowanym obrazem jego przeszłości, że nadal nie dopuszczamy do siebie tych prawd.
   Na marginesie warto zauważyć, że łatwość, z jaką dzisiejsza posolidarnościowa ekipa odwołująca się do mitu Sierpnia, a w szczególności drużyna „dobrej zmiany”, przyswoiła sobie modus operandi najgorszej kleptokracji rodem z republik bananowych – z bijącymi w oczy kumoterstwem, nepotyzmem i prywatą – nie wzięła się znikąd. Pod względem zachłanności i pazerności na majątek społeczny elity solidarnościowe prześcignęły wszystkie ekscesy dawnej komunistycznej nomenklatury.
   Walicki nie krytykował etosu opozycji z przekory czy złośliwości. Chciał zapobiec powtórce tych samych błędów...  Słowa Walickiego miały być ostrzeżeniem, a stały się proroctwem, które wypełniło się dosłownie. Rządząca obecnie ekipa w stopniu ekstremalnym uwewnętrzniła niemal wszystkie negatywne cechy dawnej opozycji i Solidarności. Widać to najwyraźniej w jej fałszywym moralizmie i skrajnej nietolerancji wobec osób i opinii dystansujących się od myślenia grupowego i stadnych emocji.
"Dylematy lewicy"     to aktualnie ważne dla socjalistów i innych ludzi lewicy wypowiedzi, teksty, eseje, wykłady o bieżącej tematyce społeczno-politycznej i filozoficzno-ekonomicznej - to materiały pobudzjące do twórczej dyskusji i głębszych ideowych przemyśleń.

PRZYPISY:

1. Andrzej Walicki, Myśli o sytuacji politycznej i moralno-psychologicznej w Polsce, „Aneks” 1984, nr 35, s. 82-104.

2. Leszek Kołakowski, Andrzej Walicki, Listy 1957-2007, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 2018.

3. Bardzo proszę nie kwestionować określenia „naiwny apologeta”. Słowo apologeta nie oznacza poplecznika, zwolennika, chwalcy, a jedynie obrońcę, kogoś, kto usprawiedliwia określone idee lub osoby.

... Piśmiennictwo emigracyjne uświęciło ofiarę Solidarności, idealistycznie widząc w niej zwieńczenie dziejów polskich zrywów narodowych...

... prof. Andrzej Walicki, wychodził z założenia, że jedyna możliwa strategia pożądanych przemian 
w Polsce musiałaby uwzględniać jakiś rodzaj kohabitacji i współpracy 
z władzą państwową ...

... Polska Ludowa  stałaby się  państwem  mniej radzieckim, bardziej polskim i bardziej obywatelskim ...






























... Walicki bez ogródek pisał, 
że PRL, choć nie jest państwem naszych marzeń, jest czymś więcej 
niż autonomią 
„lepsza taka państwowość 
niż żadna” ...
























... Gomułka być może jako pierwszy dostrzegł paradoks, 
że wraz z postępującą liberalizacją ustroju narastała kontestacja władzy przez elity intelektualne i inteligencję.
Kreator stron - łatwe tworzenie stron WWW