(...)
Droga wyjścia
Biorąc pod uwagę, że większość zachodnich przywódców w dalszym ciągu nie przyjmuje do wiadomości, że zachowanie Putina może być motywowane przez uzasadnione obawy o bezpieczeństwo jego kraju, nie są zaskoczeniem podejmowane przez nich próby modyfikacji tych działań poprzez większe oparcie się na swojej dotychczasowej polityce i karcenie Rosji w celu zapobieżenia dalszej agresji. Pomimo tego, że Kerry utrzymywał, iż „wszystkie opcje są na stole”, ani USA ani ich natowscy sojusznicy nie są przygotowani do użycia siły w celu obrony Ukrainy. Zamiast tego, Zachód polega na sankcjach gospodarczych mających zmusić Rosję do zaprzestania wspierania rebelii na wschodzie tego kraju. W lipcu, Stany Zjednoczone i Unia Europejska postawiły na pierwszym miejscu trzecią turę ograniczonych sankcji, wymierzonych głównie w ważne osobistości ściśle związane z rosyjskim rządem oraz kilka znaczących banków, przedsiębiorstw energetycznych i firm zbrojeniowych. Zagrozili także nałożeniem kolejnej, ostrzejszej partii sankcji, wymierzonych we wszystkie sektory rosyjskiej gospodarki.
Takie środki przyniosą niewielki efekt. Ostre sankcje zapewne i tak nie wchodzą w grę; zachodnioeuropejskie kraje, a szczególnie Niemcy, opierają się ich wprowadzeniu z obawy przed rosyjskim odwetem mogącym wyrządzić poważne szkody wewnątrz UE. Jednak nawet gdyby Stany Zjednoczone były w stanie przekonać swoich sojuszników do zastosowania twardych środków, Putin prawdopodobnie nie zmieniłby podjętych przez siebie decyzji. Historia pokazuje, że kraje zniosą nawet największe kary, żeby bronić swoich interesów strategicznych. Nie ma powodu by sądzić, że Rosja stanowi wyjątek od tej reguły...
... Niemniej jednak, istnieje rozwiązanie kryzysu na Ukrainie – chociaż wymagałoby ono od Zachodu pomyślenia o tym kraju w zasadniczo inny sposób. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy powinni porzucić swoje plany „westernizacji” Ukrainy, w zamian starając się uczynić ją neutralnym buforem pomiędzy NATO a Rosją, zbliżonym do pozycji Austrii podczas Zimniej Wojny. Zachodni przywódcy powinni przyznać, że Ukraina ma tak duże znaczenie dla Putina, że nie mogą wspierać tam antyrosyjskiej władzy. Nie oznaczałoby to, że przyszłość ukraińskiego rządu musiałaby być prorosyjska czy antynatowska. Wręcz przeciwnie, celem powinna być suwerenna Ukraina, która nie jest członkiem ani rosyjskiego, ani zachodniego obozu.
By osiągnąć ten cel, USA i ich sojusznicy powinni publicznie wykluczyć dalszą ekspansję NATO zarówno w odniesieniu do Gruzji, jaki i Ukrainy. Zachód powinien również pomóc w opracowaniu dla Ukrainy gospodarczego planu ratunkowego, sfinansowanego wspólnie przez UE, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Rosję i USA – taką propozycję Rosja powinna przyjąć, biorąc pod uwagę jej interes w posiadaniu prosperującej i stabilnej Ukrainy na swojej zachodniej flance. Z kolei Zachód powinien wydatnie ograniczyć swoje starania z zakresu inżynierii społecznej na Ukrainie. Nadszedł czas, by położyć kres wspieraniu przez Zachód następnej Pomarańczowej Rewolucji. Pomimo tego, amerykańscy i europejscy przywódcy powinni zachęcać Ukrainę to respektowania praw mniejszości, szczególnie praw językowych ludności rosyjskojęzycznej.
Niektórzy mogą twierdzić, że tak późna zmiana polityki względem Ukrainy poważnie naruszy wiarygodność USA w świecie. Bez wątpienia będzie to miało swoją cenę, jednak koszty kontynuacji błędnej strategii byłyby znacznie większe. Co więcej, inne kraje zapewne uszanują państwo, które uczy się na swych błędach i ostatecznie inicjuje politykę, która efektywnie radzi sobie z bieżącym problemem...
... Rzecz jasna, część analityków może przyznać, że NATO słabo radziło sobie ze stosunkami z Ukrainą i przy tym nadal utrzymywać, że Rosja jest wrogiem, który z czasem staje się coraz bardziej groźny – i stąd Zachód nie ma innego wyjścia, jak tylko kontynuować swoją bieżącą politykę. Jednak ten punkt widzenia jest obciążony poważnym błędem. Rosja jest słabnącą potęgą, a z czasem będzie tylko słabsza. Co więcej, nawet jeśli Rosja byłaby wzrastającą potęgą, włączanie Ukrainy w struktury NATO nadal nie miałoby sensu. Powód jest prosty: Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy nie uznają Ukrainy za ważny interes strategiczny, jak pokazała to niechęć do użycia siły militarnej, by przyjść jej z pomocą. Byłoby więc szczytem głupoty stworzenie nowego członka NATO, którego inni członkowie nie mają zamiaru bronić. Sojusz rozszerzył się w przeszłości, gdyż liberałowie przyjmowali, że nigdy nie będzie on musiał honorować swoich nowych gwarancji bezpieczeństwa, lecz rosyjska gra siły w ostatnim czasie pokazała, że nadanie Ukrainie członkostwa w NATO mogłoby ustawić Rosję i Zachód na kursie kolizyjnym.
Trzymanie się obecnego kursu politycznego skomplikowałoby także relacje Zachodu z Moskwą w innych kwestiach. Stany Zjednoczone potrzebują pomocy Rosji by wycofać swój sprzęt z Afganistanu przez rosyjskie terytorium, osiągnąć porozumienie jądrowe z Iranem i ustabilizować sytuację w Syrii. Faktycznie, Moskwa pomogła Waszyngtonowi we wszystkich trzech kwestiach w przeszłości; latem 2013 roku to Putin wyciągał kasztany Obamy z ogniska, kształtując umowę w ramach której Syria wyraziła zgodę na zrzeczenie się swojej broni chemicznej, unikając tym samym amerykańskiego uderzenia, którym groził amerykański prezydent. USA pewnego dnia będą potrzebować pomocy Rosji, by powstrzymać Chiny. Jednak obecna polityka amerykańska jedynie zbliża Moskwę i Pekin do siebie.
Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy stoją w obliczu wyboru w kwestii Ukrainy. Mogą kontynuować swoją bieżącą politykę, co zaostrzy wrogość z Rosją i w efekcie zdewastuje Ukrainę – w tym scenariuszu każdy okaże się przegranym. Mogą też „zmienić bieg” i działać tak, by stworzyć dostatnią, lecz neutralną Ukrainę, co nie zagraża Rosji i pozwala Zachodowi naprawić swoje relacje z nią. Przy takim podejściu, wygrałyby wszystkie strony.
John J. Mearsheimer - Tłumaczenie: Marek Trojan