Lata 1948-1955 były najtrudniejszym i najgorszym okresem jego działalności. Poszedł wtedy na daleko idące kompromisy polityczne i moralne, których się wstydził i o których później mówił z goryczą. Zresztą nie on jeden. W wypadku Hochfelda nie był to jednak zwykły oportunizm. To prawda, że bał się represji, których przedsmaku zaznał w radzieckim więzieniu. Ale wracając do kraju, a potem działając w Polsce Ludowej, nie czynił tego dla kariery. Doskonale wykształcony, zaprzyjaźniony z elitą brytyjskich socjalistów, mógł bezpiecznie i z osobistą korzyścią robić karierę na Zachodzie. (,,,) Po przełomie październikowym, Hochfeld częściowo wrócił do aktywniejszej pracy politycznej. Był zastępcą przewodniczącego Klubu Poselskiego PZPR, a w 1958 roku został dyrektorem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Był autorem ciekawej, ale odrzuconej koncepcji zwiększenia roli Sejmu w drodze usamodzielnienia klubu poselskiego PZPR. W Królewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w Londynie przedstawił interesujący odczyt o perspektywie zbliżania się dwóch wersji socjalizmu - tej, którą realizowali socjaliści brytyjscy, i tej, która pojawiła się w Polsce w rezultacie antystalinowskiej odnowy. Był wtedy w doskonałej formie. Sądził, że nadzieje, które żywił w 1945 roku, odradzają się. Z tego też okresu pochodzą jego najważniejsze prace naukowe, które zapewniły mu ważne miejsce w nauce polskiej. Przypominał poglądy Kazimierza Kelles-Krauza („otwarty marksizm”) i Róży Luksemburg (krytyka rewolucji rosyjskiej).
Sięgnięcie do historii myśli socjalistycznej miało oczywistą wymowę ideologiczną. W krytyce, jakiej Róża Luksemburg poddała rewolucję rosyjską (za terror, brak demokracji, a w perspektywie groźbę wynaturzenia i powstania dyktatury wodza), widział stale aktualną przestrogę przed pokusami zawartymi w idei „dyktatury proletariatu”, prowadzącej w praktyce do dyktatury partii, a w końcu do dyktatury elity a nawet jednego człowieka. Ważne było to, że krytykując rewolucję rosyjską, Róża Luksemburg była solidarna z jej zasadniczymi celami (choć nie ze środkami), co czyniło jej krytykę szczególnie ważną dla ludzi lewicy.
Od Kazimierza Kelles-Krauza wziął ideę „otwartego marksizmu”. Marksizm tak rozumiany jest otwarty w trojakim sensie. Po pierwsze: na krytykę każdego elementu składowego tej teorii, gdyż nie ma ona być postrzegana jako niewzruszony dogmat. Po drugie: na każdą cenną ideę rodzącą się poza oficjalnym kręgiem marksizmu. Dla socjologii oznaczało to odrzucenie - w swoim czasie uważanego za oczywisty - podziału na socjologię „marksistowską” i „burżuazyjną”. Po trzecie: na empiryczną wiedzę o rzeczywistości, gotowy do rewidowania swych twierdzeń, gdy wiedza o zmieniającym się świecie stwarza do tego przesłanki. Taki marksizm musiał być i był kamieniem obrazy dla tradycjonalistów, którzy oskarżali Hochfelda i jego uczniów o rewizjonizm. W tym sensie mieli rację, że my istotnie rewidowaliśmy to, co - naszym zdaniem - wymagało rewizji. Taką rewizją była książka Hochfelda Studia o marksowskiej teorii społeczeństwa (1963). jest to bardzo erudycyjne studium o najważniejszych problemach teorii społeczeństwa, oparte na głębokiej znajomości nie tylko marksizmu, ale całej późniejszej myśli socjologicznej.
Z otwartego marksizmu wynikały ważne konsekwencje dla socjologii polityki. Hochfeld traktował ją jako bardzo szczególną, mającą centralne znaczenie, część składową marksizmu. Uważał, że dla marksistowskiej analizy społeczeństwa rozumienie socjologicznych uwarunkowań polityki ma znaczenie podstawowe, zatem marksistowska socjologia musi być socjologią stosunków politycznych. Logiczne więc było, że stał się pionierem socjologii polityki nie tylko w Polsce, ale pośrednio na całym obszarze ówczesnych krajów socjalistycznych.
Był jednym z organizatorów Komitetu Socjologii Polityki Międzynarodowego Towarzystwa Socjologicznego - obok takich znakomitości, jak Raymond Aron, Seymour Martin Lipset, Stein Rokkan i Giovani Sartori. Wyjeżdżał, wykładał w USA, był wszędzie bardzo dobrze przyjmowany. Stworzył silny ośrodek socjologii polityki na Uniwersytecie Warszawskim - jedyny taki ośrodek w ówczesnych krajach socjalistycznych. (...)