„Polityka nasza dąży niezłomnie do utorowania ludowi drogi do władzy, bo lud jest w narodzie olbrzymią większością 

i reprezentuje pracę i potęgę idealną. Kto trzyma z ludem, ten stanie obok nas do pracy, do walki, do budowania Polski! ..." 

                                                                                                                        Z przemówienia Ignacego Daszyńskiego wygłoszonego w Lublinie w dn.10.11.1918 r. 
 
                               STOWARZYSZENIE imienia IGNACEGO DASZYŃSKIEGO

120 lat PPS

<<<   [ 1 ]  [ 2 ]  [ 3 ]  [ 4 ]  [ 5 ]  >>> 

I.  O socjalizmie i PPS 



Ignacy Daszyński 


Pogadanka o socjalizmie  

(fragmenty) 



– Socjalista! – straszne to jeszcze dla ciemnych i głupich ludzi słowo. Co to za diabeł, nie wie wprawdzie nikt dokładnie, ale ksiądz na ambonie mówi o tych socjalistach jako o wrogach religii, pan dziedzic nazywa ich darmozjadami i złodziejami, a pan starosta grozi, że jak mu się tylko jaki socjalista w powiecie pod rękę nawinie, to go każe w łańcuszki zakuć i zamknąć do więzienia. A biedny chłop na wsi lub robotnik w miasteczku łamie sobie nieraz na próżno głowę nad tym, co też to jest socjalizm i czego to chcą socjaliści. Cały tłum, miliony biednych ludzi czują straszną nędzę, słyszą z daleka o jakichś swoich przyjaciołach, o socjalistach,co się za biednym narodem ujmują, ale nikt nie wie dobrze, co to ma wszystko znaczyć, czego chce socjalizm…

 

Bieda na świecie

 

      Mówią ludzie, że na świecie zawsze była bieda wielka, że od wieków byli ubodzy i bogacze i że tego się zmienić nie da, bo „taka już widać wola Boża”. Niechaj to będzie i prawda; ale zapytajmy, czy zawsze tak samo bieda ludzka na świeciewyglądała? Otóż historia uczy nas, że tak nie jest. Pierwotna bieda ludzka płynęła z tego, że praca ludzka była za mało wydajną. Dziki człowiek nie znał pługa i żył z tego, co złowił w rzece lub nad brzegiem morza, albo co upolował w lesie i w polu. A kiedy już nauczono się uprawiać rolę, to ta dawała mało i kiepskie ziarno. Wszystko było licho zrobione, bo narzędzia były liche. Potem jednak bieda już inaczej wyglądała. Wielcy rabusie i wojownicy trzymali sobie setki niewolników i ci musieli pracować dzień i noc na utrzymanie swoich panów. Na jednego wolnego człowieka przypadało 10 i 20 niewolników, których można było zabić, sprzedać, zamieniać, jak konia czy krowę. Ten ustrój niewolniczy długie wieki trwał na świecie, a biedny niewolnik utrzymywał całe państwo, budował pałace, mosty, kanały, wodociągi, uprawiał rolę, a nawet pisał książki dla swoich panów, uczył ich i pielęgnował przez całe życie. 

      Dopiero nauka Jezusa Chrystusa i jego apostołów uczyć poczęła, że wszyscy ludzie są równi, że wobec Boga ubogi Łazarz więcej znaczy, niż bogacz. I dlatego to słyszymy nieraz, że pierwszym apostołem socjalizmu był Jezus Chrystus. Pod wpływem chrześcijaństwa i wzrostu stałej uprawy roli, handlu i rzemiosł, zaczęto niewolników zamieniać na pańszczyźnianych chłopów, a tam, gdzie byli wolni kmiecie, powoli i tych zamieniano na poddanych. Taki poddany nie był już niewolnikiem, trzymanym jak bydło, tylko siedział na swoim kawałku gruntu, miał swoje konie, krowy, owce itd. i tylko musiał panu odrabiać na pańskim łanie lub w pańskim lesie, a nadto musiał do dworu nosić daniny, ryby,grzyby, drób i często pieniądze. Nie był on już niewolnikiem, a jednak nie był wolnym człowiekiem.  

      Aż się to powoli zmieniać zaczęło. Bogata szlachta poczęła podupadać, bo powstały wielkie bogactwa w miastach. Zaczęto budować wielkie fabryki, a w tych fabrykach zatrudniać setki ludzi naraz. Panowie w wielu miejscach zmienili gospodarkę i wyrzucali z roli chłopów, aby mieć większe grunta dla siebie. Chłopi szli do miasta i do fabryk, ale choć im bieda dokuczała, nie byli już poddanymi, tylko stawali się wolnymi ludźmi. Wynaleziono maszyny wielkie, zaczęto kopać dużo żelaza i węgla i coraz silniejsi byli ludzie wolni. Aż przyszło w wielu krajach do rewolucji. Powstawały biedne masy ludu i wołały o wolność dla siebie. Rozgorzała walka i w tej walce prawie wszędzie lud zwyciężył. Ogłoszono, że już odtąd nie ma pańszczyzny, nie ma niewoli, a wszystkie prawa są dla wszystkich ludzi równe. Ale bieda nie ustąpiła, tylko się zmieniła. Teraz już wolny świat inaczej wyglądał. Już nie pytano o to, czy kto szlachcic, czy nie, ale o to, czy ma pieniądze, fabryki, ziemię, maszyny, czyli czy ma kapitał. Bogaci nazywają się odtąd kapitalistami. Zamiast dawnych niewolników i poddanych, powstali wolni biedacy, którzy pracowali za pieniądze na roli, w fabryce, na kolei, w kopalni czy przy wyrębie lasu. Już teraz kijem nie pędzono do roboty, tylko biednego człowieka głód do pracy pędził lepiej od kija! Ale ten człowiek był wolnym, to znaczy, mógł on sobie szukać zarobku tam, gdzie lepiej płacą, gdzie tańszy chleb i mieszkanie.Żenił się z kim chciał, wychowywał swoje dzieci nie dla pana, ale dla siebie, łączył się z swoimi przyjaciółmi w stowarzyszenia, uczył się wielu rozumnych rzeczy. Ta ludność pracująca, która ma tylko swoją pracę i wynajmuje tę pracę kapitalistom za pieniądze, nazywa się proletariatem. Proletariusz to już coś zupełnie innego, niż niewolnik lub poddany. 

      Cóż z tego wszystkiego widzimy? Oto, że społeczeństwo ludzkie ciągle się zmienia, i to zmienia się na lepsze dla ubogich ludzi. Bieda jeszcze ich ciągle gniecie, ale nie tak okropnie jak dawniej. Dawniej panowie myśleli, że bez niewolników świat się zapadnie, a przecie jak niewolnictwo zniesiono, lepiej stało się na świecie. Tak samo mówiła szlachta, że chłop ma być na wieki poddanym i robić pańszczyznę, a jak pańszczyznę znieśli, musieli panowie płacić robotnika i dzisiaj już by nikt do pańszczyzny nie wracał, chyba jaki wariat. Dawniej, gdy magnat zabił niewolnika lub poddanego, to najwyżej zapłacił karę pieniężną, a dzisiaj już by za to i na szubienicę poszedł! 

      A więc nieprawdą jest, że dawniej ludziom lepiej było na świecie, że niby to dawniej wszystkiego było pod dostatkiem, a tylko dzisiaj jest źle. Dawniej było jeszcze gorzej i polepszyło się tylko dlatego, że świat się rozwijał, że pracę ludzką zaczęto więcej szanować, lepiej ją opłacać, że biedni ludzie nie chcieli znosić niewoli a upomnieli się o swoje prawa. 


Święta własność prywatna 


      Tak,  jak teraz jest na świecie – mówią socjaliści – nie jest sprawiedliwie i nie jest rozumnie. Jeden pan ma trzy i cztery folwarki, a dwa, trzy tysiące chłopów nie mają prawie nic gruntu dla siebie. Albo jeden kapitalista ma dziesięć kamienic i fabrykę i wielką kopalnię, a tysiące robotników mają do pracy tylko swoje ręce i głowę na karku. Taki kapitalista nie potrzebuje cały boży rok pracować, robi co mu się podoba, a tymczasem tysiące ludzi pracują na niego, zarabiają dla niego i dla jego rodziny co roku wielkie sumy pieniędzy, a sami ci biedacy mieszkają w maleńkich izbach na poddaszu lub w piwnicach i wałczą z bieda. A kiedy biedacy tak narzekają na niesprawiedliwość dzisiejszego świata, odpowiadają im panowie: „Tak być musi, bo własność jest prywatna i jest rzeczą świętą”. Mówią oni, że tak zawsze było i będzie na świecie, a kto przeciw temu szemrze, ten obraża Pana Boga. Jeden ma kapitał czy folwark czy dom, fabrykę czy warsztat, a drugi nie ma nic. To niby tak było zawsze i to jest święta własność prywatna. 

  Popatrzmy, czy to prawda?! Dawno, dawno temu nie było wcale własności prywatnej, tylko ziemia i domy należały do całej gminy, albo do całej wielkiej rodziny. Uprawiano grunt razem i dzielono się żniwem po bratersku. Potem, kiedy nastały grabieże i wojny, cała ziemia należała do króla, a ten dopiero panom po kawałku oddawał nie na własność, ale tylko w posiadanie. Ale kiedy nawet już całkiem zaprowadzili własność prywatną i odmierzyli, co do kogo należy, to jeszcze zawsze była obok niej własność wspólna. Na przykład dzisiaj kopalnie soli nie należą do jednego człowieka, tylko do całego państwa. Wielkie budynki szkolne należą do całej gminy, albo do całego kraju i nikt nie powie, że to jego szkoła, tylko mówi „gminna”, miejska albo krajowa. U nas i gdzie indziej koleje należą do państwa całego i lepiej tak jest, niż gdyby jeden pan miał całą kolej. Poczta także należy do całego państwa i wygodniej z tym wszystkim ludziom. Nawet tam, gdzie ludzie mają własność prywatną, łączą się oni ze sobą, aby czegoś większego dokonać. Jeżeli kilku kapitalistów złączy swoje pieniądze i wybudują wspólnymi kosztami fabrykę, to każdy jeszcze na tym zarobi i nie boi się straty. Jak kilku majstrów zechce zakupić dla siebie materiał na wyroby, to zakupują razem taniej i lepiej. Nawet w handlu ludzie się łączą i zakładają wspólny sklepik, aby na tej wspólnej własności móc sobie zrobić wygodę i nie stracić. Więc nawet dzisiaj każdy rozumny wie, że własność wspólna daje takie korzyści, jakich nie da nigdy własność prywatna jednego choćby bogatego człowieka. Mówią biednym ludziom, że własności nikomu odebrać nie wolno. Tymczasem tak nie jest. Jeżeli gdzie budują kolej, to wychodzi na grunt komisja i zabiera tyle gruntu gospodarzowi, ile jej potrzeba. Nie pyta się go oto, czy on pozwala, czy nie, ale płaci mu według taksy i grunt choćby przemocą zabiera. Państwo, kraj i gmina wywłaszczają kogo tylko im potrzeba i wcale nie dbają o to, czy własność prywatna jest „świętą”, czy nie. 

      Zapytujemy teraz, czy to takie jest przekonanie Boże? Wcale nie. Jezus Chrystus – jak uczy Ewangelia – jedną tylko dał radę bogatemu młodzieńcowi: żeby wszystko co ma – rozdał i bez niczego poszedł za nim! Nie radził mu, żeby robił majątek i pomnażał swoją prywatną własność, a kazał mu porzucić majątek i żyć z biednymi. 

      Więc własność prywatna ani nie jest świętą, ani wieczną, ani zawsze korzystną, ani zawsze rozumną. 


Praca

 

      Nieraz słyszy się zdanie, że ciężka praca jest klątwą. Delikatna pani o białych rączkach boi się zbliżać do kowala, szewca, albo parobka zasmolonego przy pracy. Myśli ona, że człowiek, co ma czarną spracowaną rękę, jest grubianin złośliwy i gdyby jej syn miał zostać szewcem lub parobkiem, umarła by z rozpaczy. Nawet biedny człowiek chciałby, żeby jego syn został lekarzem, księdzem, adwokatem lub urzędnikiem, żeby tylko ciężko nie pracował. Dawniej szlachcicowi nie wolno było trudnić się pracą w rzemiośle i handlu, bo by nim po prostu pogardzano i ręki by mu nie podano. Widać z tego, że praca, zwłaszcza praca ręczna była zawsze upośledzoną. A tymczasem wszystko z tej pracy żyje,wszystko na niej rośnie i bez niej zginęlibyśmy wszyscy z głodu i zimna. Ręce czarne i zapracowane wybudowały wszystkie pałace na świecie, poprowadziły koleje żelazne, postawiły wielkie miasta, porobiły maszyny. One to odziewają, karmią, upiększają ludzi, one trzymają cały świat ludzki przy życiu. I coraz więcej uczą się ludzie szanować pracę i coraz więcej praca będzie znaczyła na świecie. A skoro tak jest, to ci wszyscy ludzie pracujący, ci wszyscy robotnicy, rzemieślnicy i rolnicy będą mieli większe znaczenie i większe prawa, niż próżniacy, choćby ci posiadali miliony. 

      Dawniej szewc wiedział, dla kogo buty robi, a dzisiaj fabryka robi na zapas dla całego świata, dla tych, co mają pieniądze na kupienie towaru. Teraz ludzie bogaci mający fabryki, warsztaty i wielkie grunta. Starają się tylko jak najwięcej zarobić na swoim przedsiębiorstwie i dlatego raz wyrabiają jak najwięcej towarów, drugi raz znowu mniej. Z tego wynika, że gdy towaru nie ma kto kupić, to fabryka nieraz musi zbankrutować, wyrzucić swoich robotników na bruk i dać im ginąć z głodu. Prywatna własność maszyn, fabryk i gruntów jest ciągłym nieporządkiem, czyli anarchią; przez zbytnią chciwość albo głupotę jednego fabrykanta pokutują nieraz tysiące jego robotników. Całkiem inaczej by te sprawy wyglądały, gdyby pracowano rozumnie, tj. gdyby cały naród obliczył, ile trzeba zrobić par butów, ubrań itd., ile zbudować kolei, mostów, ile potrzeba sukna, płótna, futer na wszystkich potrzeby. Wtedy nie byłoby tak jak dzisiaj, że tysiące biedaków chodzi boso, a szewc nie ma komu sprzedać butów i sam bankrutuje. Albo dziś wywożą zboże i bydło z kraju, a tysiące biedaków nie je chleba ani mięsa i ginie z głodu. Tak jak jest teraz, jest wprost nierozumnie i szkodę ludziom przynosi. Naród pracuje, a bogaci ludzie rozporządzają owocami tej pracy, aby się tylko więcej wzbogacić. Czyż nie rozumniej byłoby, żeby ci, co pracują, rozporządzali całym towarem, który pracą swoją stworzyli. Aby to zrozumieć, weźmy np. jedną rodzinę. Wszyscy pracowali cały rok, mają zboże, dochowali się kur, kaczek, świnek itd. Tymczasem ojciecto wszystko by sprzedał i kupił sobie złoty zegarek. Córki i synowie ginęliby z głodu, a ojciec by chodził przy złotym zegarku! Taka rodzina by się nie utrzymała nigdy. Skoro wszyscy pracowali, to powinni wszyscy najpierw o swoich najważniejszych potrzebach pamiętać, a dopiero potem kupić zegarek tani dla ojca lub dla wszystkich. 

      Gdyby ludzie pracy mogli rozporządzać środkami do pracy, wtedy nie byłoby może brylantów i zbytków, ale nie byłoby głodnych, biednych i ciemnych. Przy pomocy maszyn parowych, wodnych i elektrycznych można by już dzisiaj tyle wytworzyć zboża, ubrań, domów itd., że dla wszystkich by starczyło pod dostatkiem i jeszcze by ogromne zapasy można porobić. Mieliby i urzędnicy, i nauczyciele, i księża, i lekarze, i inżynierowie, i wszyscy ludzie pracy wszystko to, co im do porządnego życia potrzeba; ludzie nie walczyliby jak dzikie zwierzęta o kawałek chleba, ale troszczyliby się o piękno, o cnotę i o wykształcenie swoje i swoich dzieci. Potęga pracy bowiem wzrosła dzisiaj ogromnie, uczeni obliczyli, że gdyby rozumnie urządzono świat w ten sposób, że cały naród by gospodarkę wspólnie obmyślaną prowadził przy wspólnej własności fabryk, warsztatów i gruntów, to by każdy potrzebował tylko kilka godzin na dobę pracować i miałby spokojną, zabezpieczoną starość. Tylko próżniakom byłoby wtedy źle na świecie! 

      Jedna jeszcze jest straszna wada dzisiejszego nieporządku społecznego,która jak ciężka choroba toczy ludność pracującą. Oto brak pracy, czyli przymusowe bezrobocie. W każdym rzemiośle są czasy, w których jest roboty za dużo, a potem znów miesiące całe, w których nie ma o co ręki zaczepić. Tysiące ludzi chodzą z kąta w kąt bez zajęcia; żebrać nie wolno, kraść jest rzeczą niemoralną, a jeść potrzeba. Ci to ludzie godzą się do jakiejkolwiek pracy za byle co; obniżają zarobek drugim, a przecież i sobie niewiele pomogą. Jest to po prostu szaleństwem, żeby tłumy ludzi trzymać w przymusowym bezrobociu, a przecież to szaleństwo widzimy codziennie przed naszymi oczyma. I nic na to nie pomoże, jak tylko rozumna społeczna gospodarka. 


Co to jest socjalizm i kto to są socjaliści? 


      Teraz już możemy odpowiedzieć jaśniej na to pytanie. Socjalizm to nauka, która powiada, że ustrój dzisiejszy jest niesprawiedliwy i oparty na wyzysku pracy przez kapitał. Nauka ta okazuje dalej, że społeczeństwa ludzkie zmieniają się i dążą powoli do tego, aby uporządkować stosunki pracy jak najkorzystniej dla narodów. Najkorzystniejszym i najrozumniejszym jest taki porządek, żeby cały naród posiadał fabryki, warsztaty, grunta i lasy i aby na nich rozumnie gospodarowano, tak aby ten, co pracuje, dostał cały owoc swej pracy i tylko na wspólne cele dobrobytu, zdrowia i oświaty oddawał pewną część swojej pracy. Socjalizm też dziś już powiada, że kapitaliści są niepotrzebni, że żyją oni bez pracy, a tylko z tego, że drudzy ich pieniędzmi, fabrykami,maszynami, gruntami się posługują. 

      Socjaliści zaś to są przeważnie ludzie ubodzy, robotnicy w mieście i na wsi, którzy należą do proletariatu i chcą bronić całej swej ubogiej klasy przed niewolą, uciskiem i wyzyskiem. Oni to zwołują robotników, nauczają ich, łączą i prowadzą do walki o lepszą przyszłość. Głoszą oni, że praca jest podwaliną całego życia narodu i powinna rządzić tym narodem, a bogactwo i wyższe urodzenie nie powinny wynosić się i mieć większe prawa nad drugimi. Pośród socjalistów znajdują się też czasem i ludzie zamożni, ale ci wyrzekli się bogaczów i pracują odważnie z robotnikami i chłopami. Tych to bogacze najbardziej nienawidzą, bo są oni dla nich wyrzutem sumienia, ale za to robotnicy cenią tych swoich przyjaciół i sprzymierzeńców. Socjalizm powstał już w bardzo dawnych wiekach, ale dawniej opierał się tylko na jednostkach ludzkich, które na próżno wskazywały ludziom drogę do szczęścia. Było to wtedy marzeniem tylko. I tak jeden z angielskich ministrów Tomasz Morus opisał, jakby to ludzie na pewnej wyspie, którą on nazwał Utopią, mogli żyć pięknie i rozumnie, gdyby własność i praca była wspólna. Taki marzycielski socjalizm nie miał prawie żadnego znaczenia. Dopiero potem, już w XIX wieku, powstał socjalizm oparty na nauce, czyli naukowy i ten już nie marzył o tym, jakby to można ładnie urządzić jakąś daleką wyspę! Powiedział on, że wszędzie, gdzie miliony ludzi pracują, należy zaprowadzić porządek i sprawiedliwość, że wszędzie dzisiaj powinni ludzie zaprowadzać społeczna gospodarkę. 

 

Jak walczą socjaliści? 


      Socjaliści prowadzą walkę nie mieczem, ani cepem, tylko całkiem inną bronią. Przede wszystkim starają się oni robotnika w mieście i na wsi oświecić. Powiadają mu, że jest wolnym człowiekiem, że praca jego jest najważniejszą rzeczą w społeczeństwie i że ta praca nie powinna być wyzyskiwaną. Pokazują mu dalej, kto z nim ma jednakie interesy, a kto go chce wyzyskać i oszukać. Opowiadają mu historię chłopów i robotników, o tym, jak dawniej ciężko było żyć ludziom pracy, jakim jest dalej ich stanowisko teraźniejsze i co im pomóc może. Robotnik powinien najpierw się uświadomić, to znaczy przestać być ciemnym, zgnębionym niewolnikiem, a zrozumieć, że ma pewne obowiązki i prawa jako człowiek i obywatel kraju. To uświadomienie prowadzi się nie tylko słowem, ale i pismami, książkami, odezwami i zgromadzeniami. 

      Dalszą bronią socjalistów jest: organizacja. Robotnik widzi, że on sam jeden nic nie znaczy, może z nim niejeden robić, co mu się podoba. Jeżeli go skrzywdzą, to może tylko narzekać i skarżyć się, ale najczęściej bez skutku. Jeżeli się upomni o lepszy zarobek, zbędą go czym bądź, a czasem za drzwi wyrzucą. Ani on oparcia, ani pomocy znikąd nie ma w razie braku pracy, ani nie wie, co na szerokim świecie ze sobą począć, gdzie lepsze zarobki i dogodniejsze życie. Dopiero socjaliści pokazują mu drogę do siły i do znaczenia. Łączą oni robotników w związki i stowarzyszenia. Najpierw robotnicy jednego zawodu łączą się ze sobą: np. szewcy, krawcy, stolarze itd. Potem łączą się robotnicy całego miasta w jedną całość, a w ślad za tym i całego kraju i narodu. Zorganizowany robotnik płaci małą wkładkę do swojego stowarzyszenia, a za to dostaje swoją gazetę, może wypożyczać książki, dostanie poradę prawną w sporze z kapitalistą, a w razie bezrobocia zapomogę. Jeżeli musi szukać roboty, stowarzyszenie mu dopomoże, a gdy znajdzie się w obcym mieście, wtedy idzie zaraz do swojego towarzystwa, pokazuje swoją kartę, że jest członkiem i dostaje zasiłek, pomoc, radę i przyjazne poparcie. Nadto robotnicy łączą się w związki we wszystkich narodach, tak, że polski drukarzl ub kapelusznik może znaleźć swoje towarzystwo u Czechów, Niemców czy Francuzów. 

      Organizacja prowadzi do tego, aby złączyć jednostki w jedną całość i aby cała klasa robotnicza trzymała się jak jeden mąż, nie idąc na manowce dla czyjejkolwiek groźby lub fałszywych obietnic. Ta jedność nazywa się solidarnością robotniczą. Czy już dziś może robotnik mieć jakie korzyści z solidarności? Może, i to nawet bardzo znaczne.  

      To wszystko socjaliści opowiadają robotnikom, uczą ich należeć do organizacji, wypełniać wobec drugich swoje obowiązki i razem z drugimi zdobywać pewne prawa. 

      Czy do tego potrzeba noża, miecza lub armaty? Czy gdyby kto zdobył gwałtem jakieś prawo, a potem z głupoty je utracił, czy to byłoby rozumne i uczciwe? Oto teraz rozumiemy, że broń socjalistów jest silniejsza niż armaty i karabiny, bo uczy ona miliony robotników solidarności i prowadzi ich w końcu do zwycięstwa. Są wprawdzie głupcy, którzy śmieją się z tego i ufają w to, że wojsko zawsze robotników utrzyma w nędzy i zależności. Ale przecie wojsko musi coś jeść, a to wyżywienie wojska jest także dziełem robotników, a dalej przecież przeciwko całemu pracującemu ludowi nikt wojska nie wyprowadzi, bo i w tym wojsku są ludzie, a nie maszyny bez serca i ducha! Wzniosłej i rozumnej myśli kulą nie zastrzelisz, ani bagnetem nie przebijesz…. 


Co to jest partia socjalno-demokratyczna? 


      Cały ogół związanych ze sobą robotników, chłopów, nauczycieli, kupców, czy urzędników, którzy razem nazywają siebie socjalistami i wyznają wspólne zasady socjalistyczne, ci wszyscy ludzie razem nazywają się partią socjalno-demokratyczną. Partia ma swoje pisma, dzienniki, wydaje książki, kieruje pracą agitacyjną, zwołuje zgromadzenia, zawiązuje stowarzyszenia, urządza demonstracje, kształci swoich ludzi, pomaga w strajkach, jeżeli te są rozumne, wysyła na wszystkie strony agitatorów, stara się wybrać swoich posłów do gminy, do sejmu, do parlamentu. 

       Jednym słowem, ona w sobie skupia tysiące prac jednostek, które inaczej nie mogłyby niczego dopiąć. Ona wybiera wszędzie komitety, a co roku, albo co dwa lata zwołuje ogólne zjazdy i kongresy dla porozumienia się i wskazania wspólnej drogi na przyszłość. Cała jej siła polega na moralnej łączności jednostek, należących do klasy pracującej i mających wspólne interesy, wspólne ideały, i wspólną niejako historię. 

       W każdym narodzie walczy partia proletariatu o wyzwolenie pracy ludzkiej z więzów wyzysku i niewoli, wszędzie chce ona cały naród uczynić władcą i właścicielem kapitału, czyli środków do pracy, a pracę tę uczynić podstawą praw społecznego życia. I dlatego socjalizm wyzwala cały naród, a równocześnie łączy go w bratnią rodzinę z innymi narodami. Socjalista rozumie, że tak jak kapitał jest międzynarodowym, tak samo i praca musi się we wszystkich narodach złączyć– do jednego rozumnego celu: do wywalczenia tego szczęścia dla całego narodu, do jakiego już dzisiaj miałby ten naród prawo. Podnosząc miliony ludzi z upokorzenia, dając im godne ludzi życie, znosi i zagładza socjalizm wszędzie klasę bogaczów i nędzarzy; daje ludziom to braterstwo i równość – o jakiej wieki marzono z utęsknieniem. Zgładziwszy w każdym narodzie dzikie instynkty rabunku, zdzierstwa i wyzyskiwania, wznosząc czerwony, męczeński dzisiaj sztandar nad głowami cierpiącego wszędzie ludu, łączy już dzisiaj lud ten wszystkich narodów w jedną armię, dążącą do szczęścia i woła do wszystkich: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!” 


 [„Pogadanka o socjalizmie” IgnacegoDaszyńskiego została opublikowana w roku 1900 jako pierwszy zeszyt „Latarni” –  wydawnictwa poświęconego popularyzowaniu zagadnieńzwiązanych z ideologią i praktyką ruchu socjalistycznego.]

<<<   >>>  

Wprowadzenie 

 

I. O socjalizmie i PPS 

 

 Adam Mickiewicz 


 Józef Piłsudski 


 Ignacy Daszyński 


 Bolesław Limanowski 

 

II. Dokumenty ideowe i polityczne PPS z okresu do 1948roku 


Program paryski 


Program Polskiej Partii Socjalistycznej wydany przez Komitet Lubelski 

(11.1905) 


Program PPS – 1910 rok 


Manifest Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej

(11. 11. 1918) 


Program PPS uchwalony na XVII Kongresie - 24. 5. 1920 


Program PPS uchwalony na XXIV Kongresie PPS w Radomiu - 

2. 2. 1937 


Deklaracja klubu radnych PPS w Warszawie - 5. 4. 1939 


Manifest PKWN – 22. 7. 1944 


Rezolucja RN PPS z 22. 9.1948 

 

III. Aktualne dokumenty ideowe i polityczne PPS 


Deklaracja Ideowa PPS 


Deklaracja programowa PPS  


Do polskich socjalistów 


Uchwały XXXIX Kongresu PPS                                         

„Do czego dąży PPS” (materiał informacyjny)  


Uchwała RN PPS „Polska socjalna w socjalnej Europie”  


Odezwa PPS na 1 Maja – Święto Pracy  


Uchwała XL Kongresu PPS

„Jakiej chcemy Polski i Europy”  


Uchwała RN PPS w sprawie

klerykalizacji życia publicznego w Polsce  


Cele i zadania polskiej lewicy  


Socjalistyczna alternatywa  


Socjaliści – wczoraj i dziś – dążą do uspołecznienia państwa i gospodarki  

 

IV. Ruch socjalistyczny wśród młodzieży akademickiej 

   

Krzysztof Dunin-Wąsowicz – „Ruchakademickiej młodzieży socjalistycznej w Polsce”

(1946) 

   

Jan Strzelecki – „O socjalistycznym

humanizmie” (1946) 

 

V.  KalendariumPPS 

Kreator stron - łatwe tworzenie stron WWW